Przyznam się, że od czterdziestu lat jest to jeden z moich (wielu) ulubionych amerykańskich albumów z początku lat 70-tych! Być może dlatego, że poznałem go na samym początku przygody z 'nieznanym' rockiem... Zatytułowany po prostu "Whalefeathers", to zawierający tylko sześć nagrań (w tym dwa długie) drugi album psychodelicznej amerykańskiej formacji (z progresywnymi wpływami - głównie ze względu na wszechobecne organy Hammonda), stylistycznie nawiązującej do dokonań Vanilla Fudge, Procol Harum, Cream i (może) Uriah Heep. Otwierający całość "World Of Pain" to dla mnie najlepsza, kiedykolwiek nagrana przeróbka utworu Cream! Natomiast zamykający płytę i powoli się rozijający, ponad dziesięciominutowy "Shadows" to autentyczny, rockowy monster! Jest to niemal klasyczna płyta, choć posiada troszkę za dużo przeróbek - aczkolwiek bardzo dobrych... Winyl w tej pięknej okładce ukazał się niegdyś tylko w Anglii (teraz po raz pierwszy na CD) nakładem bluesowej zazwyczaj wytwórni Blue Horizon. Ta edycja brzmi lepiej niż stara edycję Akarmy (2 na 1 - wydaną razem z debiutanckim "Declare" z 1970) - nie mówiąc o wersji niemieckiego SPM z 1990. Mus!