PROSZĘ SIĘ NIE SUGEROWAĆ TRYWIALNĄ OKŁĄDKĄ! Moim zdaniem ten genialny album należy do pierwszej dziesiątki najlepszych amerykańskich tytułów z lat 60-tych! Nie przesadzam! Tę cudownie melodyjną i zarazem pełną dynamiki i... klasy płytę znam z winylu od dobrych kilkunastu lat i z pewnością jest to jedna z najczęściej słuchanych i najbardziej lubianych przeze mnie pozycji! Obdarzony ciepłym, charakterystycznym głosem i grający na klawiszach Michaels już rok potem potem stał się w Stanach gwiazdą, ale tutaj (na swoim najlepszym albumie) zebrał doskonałych muzyków sesyjnych (m.in. gitarzystę grupy Euphoria i świetnego bębniarza Eddie'ego Hoha) i nagrał pop-psychodeliczny majstersztyk oparty na brzmieniu organów, klawesynu, przesterowanej gitary i bardzo solidnej, niemal heavyrockowej sekcji rytmicznej. To nie jest delikatne, ulotne granie w stylu Sagittarius czy Family Tree, ale taki bardziej rockowy "Odessey And Oracle" The Zombies! Wydany wcześniej nakładem wytwórni One Way Records CD (do niedawna osiągający w Amazonie ceny 200 dolarów!!!) brzmiał dziesięć razy gorzej i posiadał gorszą grafikę. Panowie z Flawed Gems wykonali świetną robotę! Mus!